Wynik niedzielnych wyborów parlamentarnych w Turcji jest jednoznaczny. Rządząca AKP - Partia Sprawiedliwości i Rozwoju - dostała prawie połowę głosów, o kilkanaście punktów procentowych więcej, niż w wyborach z 2002 roku. AKP jest przez ostatnie lata partią umiarkowanego islamu, demokracji i reform gospodarczych. Pod jej rządami Turcy bogacą się i zbliżają do UE. Ale dla politycznych przeciwników - przede wszystkim sekularystycznej partii CHP (21% głosów) i armii - zwycięstwo AKP oznacza zagrożenie tureckiej świeckiej demokracji. Wojsko, które ma w Turcji duży wpływ na politykę,
obawia się, że wzmocniona AKP pokaże swoje prawdziwe oblicze i będzie budować państwo wyznaniowe. Z drugiej strony, ingerencja armii byłaby nie domniemanym, a już faktycznym niszczeniem demokracji.
Żeby było ciekawiej, AKP i tak brakuje posłów, by samodzielnie wybrać w parlamencie prezydenta kraju - a właśnie nieudane wybory prezydenckie doprowadziły do przedwczesnego rozwiązania Zgromadzenia Narodowego.
Poza tym do parlamentu dostali się - dopiero po raz drugi w historii - posłowie Kurdyjscy. Ominęli 10% próg, uniemożliwiający im dotąd uczestnictwo we władzy, startując jako kandydaci niezależni. Warto przypomnieć, że na pograniczu turecko-irackim trwa wojna podjazdowa kurdyjskich powstańców (wspieranych przez swoich ziomków z Iraku)z władzą turecką.
Biorąc jeszcze pod uwagę wysoką frekwencję (80%) i milionowe demonstracje za i przeciw AKP w czasie kryzysu prezydenckiego wcześniej w tym roku, możemy mieć pewność, że emocji w tureckiej polityce w najbliższym czasie nie zabraknie.
1 komentarz:
Prześlij komentarz